Dlaczego licznik subskrybentów bloga dostarczany przez serwis Feedburner (Google) nie może być rzetelnym wskaźnikiem popularności bloga? Odpowiedź jest banalna – ponieważ w dziecinnie łatwy sposób można go zhakować i ręcznie dopisać sobie setki a nawet tysiące subskrybentów.
Feedburner hack w 2 minuty
Joop Dorresteijn z theNEXTweb przedstawił na swoim blogu banalny sposób na sztuczne powiększenie listy subskrybentów na Feedburnerze.
Wszystko polega na zaimportowaniu do serwisu Netvibes pliku OPML, który będzie zawierał powielone odnośniki do naszego kanału RSS:
Prawda, że banalne? A teraz przyznać się – kto się tak bawi w hakera? ;) Cóż, trzeba liczyć na uczciwość blogerów (i na to, że Google poprawi ten błąd).
Komentarze
Przez chwilę miałem ochotę jeden z liczników zmodyfikować, ale szczerze – co by to dało? I tak ruchu na stronę nie zwiększy, a jak wyjdzie na jaw, to się z karierą pożegnać będę mógł.
odpowiedzJuż nawet nie chodzi o utratę wiarygodności ale o oszukiwanie samego siebie podobnymi sztuczkami – bo nowych użytkowników nam one na pewno nie przysporzą. Myślę, że niewiele osób w ogóle zwraca uwagę na tego typu liczniki, a jeszcze mniej kieruje się nimi przy ocenie bloga i ewentualnym zapisaniu się do kanału RSS.
odpowiedzGdzieniegdzie takie liczniki biją po oczach (ilość subsrybentów także) czego przykładem jest Antyweb, Webstop czy Webfan…
odpowiedzLiczniki są miarą popularności bloga, która to miara pierwsza rzuca się w oczy – bowiem zazwyczaj jest ulokowana w widocznym miejscu, dzięki czemu odwiedzający bardzo szybko orientuje się, czy blog jest ciekawy, czy też nie – dopiero potem zaczynając się zagłębiać w treść wyrabia sobie poważniejsze zdanie, nie zmienia to jednak faktu, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
odpowiedzWychodzi na to, że tylko ja nie zwracam na nie uwagi ;]
odpowiedzA ja myślałem, że blogi pisze się dla ludzi, a nie dla bzdurnych wykresików…
odpowiedzPrzecież tutaj chodzi o to, że wykresiki są jedną z miar popularności bloga. Hmm – to tak jakby powiedziec, że firmę prowadzi się dla ludzi, nie dla kasy… ;)
odpowiedzZawsze znajdzie się grupka ludzi, która tak jak w artykule będzie sobie sztucznie nabijała liczniki FeedBurnera czy wykupywała na Allegro 'gwarantowane wejścia’. I wszystko chyba tylko po to aby się dowartościować :)
Inną sprawą jest już posiadanie takiego licznika i prowadzenie statystyk dla zaspokojenia własnej ciekawości.
odpowiedzHmm – lepsze gwarantowane wejścia czy nabijane liczniki, niż oskarżenia, że takie praktyki stosuje się na własnym blogu, co nie? :) Bo jakby takie się pojawiły gdzieś, to już nie byłoby miło he he…
odpowiedzHm, ja właśnie dla ciekawości śledzę feedburnera. Na mojej stronie licznik znajduje się na samym dole, w postaci „Feed: [liczba]”, więc nie można powiedzieć, że wali po oczach. Lecz moja strona jest raczej niszowa – nie mogę powiedzieć jak sprawa by wyglądała gdybym od początku miał ponad setkę zapisanych osób ;)
odpowiedzMy umieścimy nasz licznik jak przekroczy pierwszą setkę (: (chociaż nie jestem pewien czy w Polsce jest aż tylu zapalonych fanów WordPressa)..
odpowiedzTy się nie martw, nie licznik miarą bloga, ale Analitics :)
odpowiedzMój raczej miernie „bije po oczach” :)
odpowiedzU Ciebie bije treść ;). Content was, is and will forever be the king!
odpowiedz@fanatyk,
Ach ta wrodzona skromność… :-)
odpowiedznie rozumiem po co oszukiwać samego siebie.
odpowiedzPodobno są różne zboczenia… ;-)
odpowiedzDodaj własny komentarz